62.Zostawić to, co było i iść naprzód razem

Ohayo:) Jest już trochę późno, więc ja się może będę streszczać^^’ Kurczak, aż nie chcę patrzeć, kiedy była ostatnia notka…^^”’ Za dużo to ja nie mam na swoje usprawiedliwienie, szczególnie ostatnio, bo miałam czas na pisanie. Najwidoczniej choróbsko sprzyja rozwojowi lenia…^^” Ale przynajmniej odpoczęłam od szkoły i wyspałam się za wszystkie czasy^^ Yohś byłby ze mnie dumny^^ Dobra, bo miałam się streszczać^^’ Postanowiłam sobie wziąć się porządnie za pisanie, więc mam nadzieję, że notka na futago będzie w miarę szybko… To może od razu ustalimy jakiś termin, bo jak mam ustalony termin, to jakoś tak bardziej się motywuję…^^”’ Tylko taki w miarę dla mnie realny, oki?^^” Eee… dwa tygodnie?^^
To zapraszam do czytania^^
Gdyby notka mi wyszła, dedykowałabym ją Monii^^”

***

Wprawdzie nasi szamani wrócili z demonicznego wymiaru z wykonaną misją, nie mogli w pełni cieszyć się zwycięstwem. Trzeba było zająć się Yoh, który odniósł naprawdę poważne rany i wymagał natychmiastowej pomocy medycznej. Faust bezzwłocznie wziął się do roboty, nie zważając na swoje własne skaleczenia (taa… wstrzyknął sobie morfinkę i miał spokój XD w sumie to nawet byłoby w jego stylu… ;D), zaś w wynajmowanym hotelowym mieszkanku zrobiło się cicho jak chyba jeszcze nigdy przedtem. Dopiero kiedy nekromanta oznajmił, że Asakura się wyliże, wszyscy odetchnęli z wielką ulgą, wreszcie zajmując się opatrywaniem własnych ran. Potem przeszli do innych spraw, typu zakwaterowanie w hotelu uczniów Hao, a przynajmniej na czas odbudowy obozu. Zresztą Peyote i tak miał się stawiać u naszego doktora na kontrole, więc tak było nawet praktyczniej. Ponadto Opacho otrzymał lokum na kanapie u Anny, Tamao, Yoh i Morty’ego, którą to dzielił z tym ostatnim (obaj są mali, więc się zmieszczą XD), bo pokój z Yoh dzielił teraz Hao. Ale Morty nie miał do długowłosego Asakury pretensji, no bo jak miał je mieć, skoro sam Hao nie miał za dużo do gadania. Bowiem kiedy po paru godzinach stało się jasne, że odklejenie osoby ognistego szamana od łóżka brata zalicza się do rzeczy z rodziny „niewykonalnych”, Anna bezdyskusyjnie zarządziła zmianę w zakwaterowaniu. Trudno jednak było uzasadnić tę decyzję krótkim „Bo i tak spędzasz tu dużo czasu”, gdyż to stwierdzenie pasowało do znacznie większej grupki osób, łącznie z nią samą. Wszyscy martwili się o kumpla i zaglądali do niego tak często, że w końcu Faust wprowadził limit osób mogących przebywać jednocześnie w pokoju (no bo wyobraźcie sobie taki tłum w malutkim pokoiku… taki zaduch się robi, że Yoh jak nic by się przekręcił^^’ aby się o tym przekonać wystarczy wejść czasem do sali, w której przed chwila miała lekcje liczna klasa^^’’). Stale przy młodym Asakurze mógł siedzieć tylko Hao (bo na stwierdzenie, by trochę odpoczął, popatrzył się na Fausta takim wzrokiem, że nekromanta nie odważył się więcej rzucać podobnych pomysłów^^’), no i oczywiście Anna (jej Faust nawet nie ośmielił się niczego sugerować^^’’), która jednak od czasu do czasu musiała wyjść i ogarnąć niepotrafiącą usiedzieć spokojnie gromadkę. Na szczęście w profesjonalizm naszego pozszywanego doktora nikt nie wątpił (niemiecka technologia XD) i stan Yoh systematycznie się poprawiał. Niemniej jednak biorąc pod uwagę fakt, iż jest to właśnie Yoh, na przebudzenie szamana przyjdzie jeszcze trochę poczekać. ;D Ale niech śpi, ostatnimi czasy miał tak mało snu, że należy mu się porządna drzemka…
I młody Asakura bynajmniej zamierzał się porządnie wyspać, bo dopiero po dwóch dniach raczył zakończyć wakacje w Krainie Snów. Oj ciężko było mu się wybudzić, ciężko…^^’ Zwłaszcza, że już na wstępie przywitało go ukłucie w okolicach dolnych partii żeber. Przezwyciężył jednak te wszystkie przeciwności losu (XD) i powoli rozchylił powieki. Powitało go jasne, słoneczne światło wypełniające cały pokój i dające do zrozumienia, że jest już środek dnia. Wszyscy zapewne porozłazili się gdzieś po mieście (wiosce?), gdyż panował spokój i cisza, jedynie zza okna dobiegały pojedyncze odgłosy miejskiego ruchu (aczkolwiek za duży to on nie był^^’).
Yoh rozejrzał się po pokoju i jego wzrok od razu spoczął na drugiej z obecnych tu osób. Hao spał tuż przy jego łóżku, na wpół siedząc, na wpół opierając się na posłaniu brata, trzymając w swojej dłoni dłoń Yoh. Najwyraźniej po tylu godzinach czuwania w końcu poddał się zmęczeniu, które cały czas tak uparcie odganiał.
Na twarzy młodego szamana pojawił się ciepły uśmiech, zaś on sam delikatnie zacisnął palce na dłoni brata. To wystarczyło, żeby wybudzić Hao z płytkiego snu. Zamrugał rozespanymi ślepkami i niezbyt jeszcze kojarząc popatrzył na swojego bliźniaka, jednak gdy tylko zobaczył go przytomnego, nie minęła chwila i Yoh znalazł się w jego ramionach.
– Masz pojęcie, jak się martwiłem? – szepnął cicho długowłosy szaman, obejmując brata tak, aby nie urazić żadnej jego rany.
– No wiem… – mruknął z przepraszającym uśmiechem Yoh – Ale niepotrzebnie, jestem przecież cały i zdrowy.
– Taa… Nie licząc dwóch złamanych żeber i wielkiej dziury w brzuchu…
– Ale przynajmniej się wyspałem.^^
– Ech… Jesteś niepoważny… – westchnął Hao i zaczepnie zmierzwił swojemu bliźniakowi czuprynę, na co ten tylko wyszczerzył się jeszcze bardziej. Rzeczywiście Yoh był w tak dobrym humorze, jakby właśnie poinformowano go o tygodniu bez treningu, a nie jak po obudzeniu z połamanymi żebrami i pozszywanym brzuchem. Ale trudno mu się dziwić, skoro po ponad dwóch miesiącach znowu może traktować brata jak przyjaciela… Znowu mogą na sobie polegać, wspierać się nawzajem i być przy sobie w gorszych momentach. Znów jest jak dawniej…
– To też wiem. A ty pewnie musiałeś cały ten czas przy mnie siedzieć, co? – spytał z zatroskaniem młody Asakura, co miało znaczyć mniej więcej „I przeze mnie ty się nie wyspałeś…”
– Przecież wiesz, że siedziałbym nawet i miesiąc. – długowłosy szaman delikatnie odsunął brata od siebie, aby móc mu spojrzeć prosto w oczy. Wpatrywali się teraz w swoje czarne tęczówki, odbicia wszystkich uczuć wypełniających każdą część ich ciał przyjemnym ciepłem, przekazując sobie więcej, niż jakiekolwiek słowa mogłyby wyrazić. Znowu można było dostrzec w nich te wesołe iskierki, które – choć przez ostatnie miesiące przygaszone – znów błyszczały nieopisaną radością z bycia blisko siebie. Jak to dobrze, że mają już to wszystko za sobą…
Drzwi do pokoju po cichutku się otworzyły i ukazała się w nich Anna. W pierwszej chwili widok przytomnego narzeczonego wywołał u niej zaskoczenie, jednak w następnym momencie była już przy Yoh, uwieszona na jego szyi.
– Yoh… Jak dobrze, że wreszcie się obudziłeś… – blondynka wtuliła się w szamana czując, jak ogromny kamień spada jej z serca. Te dwa dni potwornie się wlokły, a brak dźwięku głosu młodego Asakury zaczynał doskwierać jak brak powietrza. Aż sama się sobie dziwiła, że była w stanie zachować spokój i zimną krew…
– Mam nadzieję, że „wreszcie się obudziłeś” nie oznacza „trening już na ciebie czeka”. – rzucił wesoło Yoh, czule obejmując Annę nawet mimo faktu, iż w przypływie emocji ściskała go ciutkę za mocno.^^’
– Nie, to oznacza „martwiłam się o ciebie”. – odpowiedziała nadąsanym tonem Itako, urażona niedocenianiem jej troski. Bynajmniej nie zraziło to Asakury do droczenia się z narzeczoną i tylko uśmiechnął się jeszcze szerzej. O nie, jeśli myśli, że Anna pozwoli mu na śmianie się z niej, to się grubo myli… – A tak w ogóle to masz leżeć. – oznajmiła surowo i stanowczym gestem przywróciła szatyna do poziomu (inteligentnie to brzmi XD) – I nie szczerz się tak, skoro tęsknisz za treningiem, to go dostaniesz. Masz dwa dni wylegiwania się do odrobienia i nie myśl sobie, że ujdzie ci to płazem. I z czego się śmiejesz?
– Bo cię kocham. – odparł Yoh, rozbawiony już na całego. Ta odpowiedź nieco zbiła Annę z tropu, ale tylko na chwilę i na znak swojej nieugiętości obdarzyła narzeczonego obojętnym „To cię wcale nie zwalnia z treningu”. Potem jednak Asakura ujął ją za rękę i to udobruchało blondynkę, w której górę znowu wzięła radość z poprawy stanu zdrowia szamana.
– To ja już chyba sobie pójdę… – odezwał się Hao, nawet nie próbując ukryć znaczącego uśmiechu. Zresztą co tu będzie robił, i tak najwyraźniej zapomnieli o jego obecności.^^’
– Nie, ja pójdę. – zatrzymała go Anna – Pewno chcecie wyjaśnić sobie parę rzeczy… Najlepiej zróbcie to od razu, zresztą potem chłopaki i tak nie dadzą wam wolnej chwili. – to powiedziawszy obdarzyła bliźniaków życzliwym uśmiechem, po czym pocałowała narzeczonego w policzek i skierowała się do drzwi. Była już tuż przy wejściu, kiedy nagle do pokoju wpakował się Horo, Morty i Ryu.
– Yoh! Już myśleliśmy, że planujesz się obudzić dopiero na wiosnę! – niebieskowłosy przywitał kumpla szerokim uśmiechem. Wprawdzie przyjął na siebie rolę właściciela mandarynkowych słuchawek jako grupowego optymistę i to on najczęściej powtarzał, że Yoh dojdzie do siebie nim zdążą się zorientować, to jednak martwił się jak wszyscy. Dlatego teraz najchętniej wytarmosiłby przyjaciela za włosy za napędzenie im wszystkim takiego stracha. Lecz jego ambitne plany pokrzyżował nieuznający żadnego protestu głos itako:
– O nie, wszyscy won. Grupowe odwiedziny będą później.
Jako że Anna nigdy nie żartuje i nie należy się jej sprzeciwiać, szamani potulnie opuścili pokój. Poza tym dobrze wiedzieli, dlaczego blondynka chce zostawić bliźniaków samych, tak więc Horo rzucił tylko na odchodnym „Na razie, stary, oberwiesz kiedy indziej” i tyle ich widzieli.
Yoh niespecjalnie się tą groźbą przejął, uśmiechnął się promiennie jak to on zwykle się uśmiecha i pomachał przyjaciołom na pożegnanie. Gdy tylko drzwi się zamknęły, wymienili z Hao rozbawione spojrzenia pod tytułem „Całe chłopaki…” i zaśmiali się do siebie. Jednak zaraz potem spoważnieli i zapadło niepewne milczenie, w którym jeden od drugiego uciekał wzrokiem. To prawda, czekała ich szczera rozmowa, niezbędna do definitywnego zamknięcia pewnych spraw, ale wracanie do nich było czymś wyjątkowo nieprzyjemnym…
– Nie wiem, od czego zacząć… – pierwszy odezwał się Hao, choć z jego twarzy łatwo można było wyczytać, że istotnie gorączkowa szuka odpowiednich słów – Przepraszałem cię już może?
– Tak, kilka razy. – Yoh uśmiechnął się delikatnie – A ja ciebie?
– Też. – długowłosy szaman odwzajemnił uśmiech brata i chociaż był to niewielki gest, to dodał im obu nieco odwagi.
– Nawaliliśmy, co? – bardziej stwierdził niż spytał właściciel mandarynkowych słuchawek. Hao nawet nie musiał przytakiwać, jedynie bez słowa spuścił głowę. Rzeczywiście nie mieli się czym chwalić… Byli tak pewni siebie, pewni swojego zaufania, oddania i gotowości wspierania się wzajemnie, a kiedy przyszło zdać z tego egzamin, zawalili na całej linii… – Jak w ogóle do tego doszło? – tym razem Yoh zapytał dobitniej, z żalem i niedowierzaniem, zasłaniając oczy dłońmi jakby w obawie przed zarzutami – Byłem aż tak złym bratem…?
– Wiesz, że to nie tak… – zaprzeczył cicho Hao – To wyszło ode mnie… Lethal ciągle mi powtarzał, że muszę ratować planetę i że jeśli ja się za to nie wezmę, to nikt jej nie pomoże, bo nikomu więcej na tym nie zależy… Że… że tobie na tym nie zależy… – długowłosy szaman maksymalnie ściszył głos. Tego wstydził się najbardziej, mając do wyboru brata i demona uwierzył demonowi, chociaż z bratem nawet o tym nie porozmawiał…
– Jak to: mnie nie zależy? – zdziwił się młody Asakura – Wiem, jakie to dla ciebie ważne, przecież wiesz. I dla mnie to też ważne, może nie mówię o tym często, ale ja także chcę pomóc Ziemi. Tylko bez zabijania ludzi… Może będzie to trudniejsze, ale coś wymyślimy…
– Wiem, wiem. Nie powinienem był go słuchać. – uciął długowłosy szaman i utkwił wzrok w niezwykle fascynującym prześcieradle. Ale Yoh wcale nie mówił tego w ramach wyrzutu, dlatego zaraz po tym na powrót chwycił dłoń brata i obdarzył go ciepłym spojrzeniem.
– Nie zapominaj, że połowa winy jest moja. I to ta większa połowa.
– Połowy są sobie równe, kretynie. – upomniał Hao, uśmiechając się mimowolnie. Yoh tylko wyszczerzył ząbki, zwłaszcza gdy jego bliźniak delikatnie rozczochrał mu włosy. Tak było o wiele lepiej, Yoh zdecydowanie wolał jak Hao się uśmiechał i chciał ten uśmiech zatrzymać jak najdłużej. Ale wciąż pozostawało jeszcze jedno pytanie…
– Mogę się ciebie o coś spytać?
Długowłosy Asakura zrozumiał, że chodzi o coś ważnego, bo jego brat nagle spoważniał. I chyba gdzieś w środku wiedział, czego będzie dotyczyć to pytanie, mimo to ze spokojem skinął głową.
– Bo Lethal powiedział… że kogoś zabiłeś… Czy to prawda? – Yoh mówił bardzo łagodnym głosem, pozbawionym jakichkolwiek oskarżeń, lecz Hao i tak zadrżał. Wiedział, że prędzej czy później będzie musiał się do tego przyznać, ale potwornie się tego bał. Gdy tylko pomyślał o swoim czynie, czuł do siebie niemal odrazę, a to nie było wcale najgorsze. Najgorsza była obawa o reakcję Yoh, jak ma mu niby powiedzieć, że od tak złamał daną mu obietnicę? I to tak ważną obietnicę…?
– Hao, ja zrozumiem… – szepnął młody Asakura i dla dodania bratu odwagi mocniej ścisnął jego dłoń. Już nie oczekiwał odpowiedzi „Tak” lub „Nie”, już domyślił się prawdy. Teraz chciał tylko, żeby Hao wyrzucił to z siebie, bo widział jak bardzo boli go zmaganie się z tym samemu. A drugi raz już nie zamierzał zostawić go samego.
– Kiedy znalazłem Kashikoi martwego, nie byłem w stanie się uspokoić. – zaczął cicho długowłosy szaman, nie podnosząc spojrzenia na swojego bliźniaka – Myślałem tylko o tym, żeby go pomścić. Gdy Lethal wskazał mi pięciu wyrostków jako morderców, bez zastanowienia ich znalazłem i… i zabiłem. Z zimną krwią. Z zimną krwią, Yoh. – Hao popatrzył na brata tak żałosnym wzrokiem, że młodego szamana aż coś chwyciło za serce – A potem, kiedy walczyłem z nim w jego zamku, poinformował mnie, że to on zabił Kashikoi. A ja znowu mam na sumieniu niewinnych ludzi…
– On tobą manipulował, nie możesz brać wszystkiego na siebie… – powiedział łagodnie Yoh widząc, że jego bliźniak zaczyna drżeć.
– I co z tego, to ja zabijałem! Ja sam, własnoręcznie! Nic mnie nie usprawiedliwia! Rozumiesz? Nic!
Hao nie skończył, młody Asakura złapał go za ramię i przyciągnął do siebie. Na odwzajemnienie uścisku nie musiał długo czekać, ognisty szaman niemal natychmiast mocno objął brata za szyję i schował twarz w jego poduszkę.
– Już dobrze… Jestem przy tobie… – powtarzał troskliwie Yoh, delikatnie gładząc swojego bliźniaka po włosach. Siedzieli tak dobrą chwilę, dopóki Hao zupełnie się uspokoił, a potem usadowił się wygodnie przy łóżku i ponownie oparł na nim głowę, tak jak to Yoh zastał go po przebudzeniu. Naprawdę lżej mu było teraz, chociaż co się stało, to się nie odstanie i nic nie zmaże tego z jego sumienia, to wspólnie jakoś dadzą sobie radę. I tym razem dopilnuje, żeby więcej tego błędu nie popełnić, choćby nie wiadomo co… – Od teraz już zawsze będziemy sobie ufać. – oznajmił z zapałem młody szaman – Nawet jeśli powiesz, że przed domem wylądował statek kosmitów, ja i tak ci uwierzę.
– A przynajmniej nie wyślesz mnie do wariatkowa. – zaśmiał się Hao.
– Przynajmniej… Chociaż pasowałbyś tam.^^
– Jasne… Razem z tobą.
Bracia równocześnie wyciągnęli ręce by zmierzwić sobie nawzajem włosy i obaj wybuchnęli śmiechem. Ostatecznie to Hao po raz kolejny dosięgnął czupryny swojego bliźniaka, jeszcze bardziej pogłębiając chaos, który i bez tego miał on już na głowie. Taa… Już Yoh dałby mu się zamartwiać…
– Zniszczyłem ci ubranie. I twoją pelerynę. – dopiero teraz dotarło do młodego Asakury, że w czasie walki tak „zużył” ubranko brata, że już raczej nie da się w nim chodzić. Pomijając fakt, iż Hao miał je wystarczająco pocerowane…^^’
– E tam, i tak było do wyrzucenia… A przynajmniej Anna z radością je wyrzuciła.^^’ – dodał z niepewnym uśmiechem długowłosy szaman, ubrany teraz w statystyczne spodnie i statystyczną koszulę. Ale w sumie jemu we wszystkim jest dobrze^^, więc różnicy mu to nie zrobiło. ;D
– Nom, przynajmniej teraz wyglądasz jak człowiek. – podsumował promiennie Yoh i w ostatniej chwili złapał rękę brata, unikając jego podziękowania za tę uwagę. W końcu jedynie oberwał lekko w ten swój złośliwy łepek i Hao dał się udobruchać. Poza tym młody szaman zrobił się senny i bynajmniej nie przeszkadzał mu w tym fakt, że właśnie przespał dwa dni. Tak więc Hao zaniechał walki o godność swego dawnego stroju i w zamian za to troskliwie opatulił brata kołdrą.
– Odpoczywaj. Powiem chłopakom, że później będą mogli cię odwiedzić. – oznajmił długowłosy Asakura, na co Yoh mruknął coś w stylu „Dzięki” i szczelniej zakopał się w pościeli. Ta rozmowa musiała go naprawdę zmęczyć, zresztą nic dziwnego, wciąż był przecież osłabiony. Mimo to zwrócił się w stronę swojego bliźniaka i obdarzył go ciepłym uśmiechem.
– Hao, ja…
– Wiem. Ja ciebie też. – Hao odwzajemnił uśmiech, po czym delikatnie pocałował brata w czoło – Śpij. W razie czego będę obok. – na potwierdzenie tych słów usiadł już na swoim stałym miejscu przy łóżku i jeszcze raz uśmiechnął się do Yoh. Młodemu szamanowi to wystarczyło i już po chwili pogrążył się w spokojnym śnie pewien, że brat jest przy nim. I już zawsze będzie.

***

Cóż… Jak już wspomniałam nie jestem z tego powyżej zadowolona… Tak, to jest straszne, wiem== W następnej notce powinno się coś więcej zacząć dziać… Chociaż tak właściwie to ta notka miała być dłuższa, ale stwierdziłam, że potem tego wszystkiego nie przepiszę, więc podzieliłam ją na dwie.^^
Chciałabym jeszcze zaprosić wszystkich zainteresowanych zlotem fanów SK na stronę http://fanclub-shaman-king.blog.onet.pl/Zlot-i-oficjalne-otwarcie,2,ID393351061,DA2009-10-24,n  ^^
I jeszcze przepraszam Was za problemy z antySPAMem… Tak szczerze mówiąc, to ja NIENAWIDZĘ antySPAMu i też nie cierpię go na blogach, ale byłam zmuszona go założyć, bo jakiś @#$% automat spamujący uwziął się na moje dwa blogi i codziennie zostawiał w księdze gości kilka kompletnie bezsensownych komentarzy== CODZIENNIE!!!>< Po kasowaniu ponad 100 takich komentarzy stwierdziłam, że mam dość i włączyłam anty-SPAM== Ale nie zamierzam tego zostawiać na zawsze, póki co działa (zero tych @#$% dziadostw), więc mam nadzieję, że zniechęcili się na dobre. Wyłączę go. Jeśli uciążliwe komentarze nie wrócą, to wyłączam na dobre. Oby…^^
Nom, chyba tyle… Gomen, jeśli kogoś dzisiaj nie powiadomię, zrobię to jak tylko dostanę się do komputera z moim gg^^’
Dobra, bo i tak macie mnie dość^^”’
Buziaczki i do zobaczenia:):):)

 

*(18.11.2009) No niestety, nie udało się zniechęcić automatu spamującego…:/ Wiem, że to dla Was utrudnienie, dla mnie zresztą też, ale nie mam siły ciągle kasować tych kretyńskich komentarzy…== Gomen, ale jestem zmuszona włączyć antySPAM…